Hej, dogonię lato!
Łap, łap, łap, łap lato
I w kwiatach i w ptakach
Zatrzymam część lata
Na rok, na miesiąc, na dzień
I w ramki oprawię, do wody ją wstawię
Zatrzymam letnią zieleń!
Urlop 2012 uważam za zakończony. Dane nam było spędzić go u stóp Beskidów, w Bielsku-Białej.
Do dyspozycji mieliśmy mieszkanie kuzynki mojego męża, pod jej nieobecność. W planach mieliśmy wędrówki po górach , zdobywanie szczytów, podziwianie pięknych,górskich widoków, ale z tych naszych planów nic nie wyszło.
I nie pogoda pokrzyżowała nam te plany, lecz pośpiech w połączeniu z zapominalstwem, rozkojarzeniem, zamroczeniem, brakiem jasności umysłu, i nie wiem czym jeszcze .
Co roku, jadąc na urlop robimy listę rzeczy i potem pakujemy się odkreślając z niej pozycja po pozycji.
W tym roku listę zrobiliśmy, a jakże, natomiast spakowaliśmy się zupełnie na nią nie spoglądając.
Gotowi ruszyliśmy w drogę. Czym bardziej oddalaliśmy się od domu, tym bardziej wracała nam jasność umysłu i po dotarciu do Bielska wiedzieliśmy, że nie zabraliśmy ze sobą kurtek przeciwdeszczowych ( na szczęście okazały się niepotrzebne, bo pogoda nam dopisała), butów trekingowych, map oraz przewodników i co najważniejsze nosidła dla Zuzi.
Pomimo to urlop okazał się bardzo udany, dużo spacerowaliśmy po "Cygańskim Lesie", Zuzi wołami wręcz nie dało się ściągnąć z bielskich błoni, chodziliśmy na odkryty basen, udało się nam nawet zdobyć Kozią Górę.
Byliśmy w Cieszynie, który zrobił na mnie duże wrażenie. Jest to piękne, zadbane i klimatyczne miasto.
Odwiedziliśmy Pszczynę. Żałuję tylko, że nie zwiedziliśmy pałacu, ale z naszą Zuzią nie miałoby to sensu. Za to dużo czasu spędziliśmy w przypałacowym parku, byliśmy też w Skansenie Wsi Pszczyńskiej.
A pałac zwiedzimy następnym razem. Będzie powód, żeby wrócić tu jeszcze raz.